Czaszka tura zachowana jest w średnim stanie: większość twarzoczaszki jest zniszczona, jednak mózgoczaszka wraz z rogami zachowana jest relatywnie dobrze. Na rogach widoczne ślady cięcia (po upolowaniu) oraz klejenia (naprawy współczesne).
Znaleziona przez rybaka w czasie połowów na Bałtyku w okolicy Mrzeżyna (województwo zachodniopomorskie) czaszka tura przez wiele lat leżała w gabinecie Władysława Garczyńskiego (1925–2010), dawnego kierownika Działu Archeologii Muzeum Narodowego w Szczecinie. Stanowiła element kolekcji ciekawostek z różnych działów muzeum, którą tworzył dla swoich potrzeb. Szczątki turów, wymarłych, dzikich przodków niektórych ras bydła domowego, stanowią ogromną rzadkość, a w ówczesnych zbiorach muzealnych inne ich przykłady znane były jedynie z przedwojennych fotografii.
Czaszka z Mrzeżyna zachowana jest w średnim stanie. Większość twarzoczaszki jest zniszczona, jednak mózgoczaszka wraz z imponującymi rogami zachowana jest relatywnie dobrze, pomimo faktu, że same rogi były klejone. Na uwagę zasługują ślady cięcia na rogach, wskazujące, że pochodzi ona od osobnika upolowanego.
Wiek czaszki można ocenić jedynie szacunkowo na około 9600–4000 p.n.e. Dolną granicę wyznacza pojawienie się turów na Pomorzu na początku holocenu, natomiast górna związana jest z transgresją litorynową, która zalała znaczne obszary dawnego południowego wybrzeża Bałtyku. Zjawisko to było wywołane kilkoma czynnikami, głównie ruchami izostatycznymi – odkształceniami skorupy ziemskiej spowodowanymi naciskiem lodowca oraz powrotem do stanu pierwotnego po jego wytopieniu. Towarzyszył temu napływ wód roztopowych z lodowca i wód Morza Północnego wdzierających się do Bałtyku po otwarciu Cieśnin Duńskich. To, gwałtownie przebiegające w skali geologicznej, zjawisko doprowadziło do zalania ogromnych obszarów nizinnych na południowym wybrzeżu Morza Bałtyckiego. Śladami tych procesów są pozostałości dawnych lasów znajdowane niekiedy na plażach oraz zabytki i szczątki zwierzęce, które bywają wyławiane z morza przez rybaków lub wyrzucane są na brzeg.
Michał Adamczyk