Kompozycja w wydłużonym układzie poziomym. Na płaszczyźnie pilśni naciągnięta merla, na niej przyczepione ptasie szczątki kostne w układzie symetrycznym, skoncentrowane w części środkowej, z zaakcentowaną linią osi poziomej.
Powojenne dzieła Jonasza Sterna uważa się powszechnie za najważniejsze interpretacje Holocaustu w kulturze światowej. Polski artysta żydowskiego pochodzenia, wykształcony w okresie międzywojennym we Lwowie i Krakowie, członek I i II Grupy Krakowskiej, od najwcześniejszych samodzielnych prac mierzył się z problemami klasycznej awangardy. Należały do nich nie tylko nowy, eksperymentalny język formalny (kubizmu, surrealizmu, Nowej Rzeczowości), lecz także społeczne zaangażowanie twórcy, które dla Sterna – działacza Komunistycznej Partii Polski – oznaczało liczne aresztowania i pobyt w Berezie Kartuskiej (1938). Podobnie jak wielu plastyków krakowskich, po wybuchu drugiej wojny światowej powrócił wraz żoną, Teofilą (Tońką) z Kleinbergerów do opanowanego przez sowietów Lwowa. Po wkroczeniu Niemców, w listopadzie 1941 roku trafił do getta, zmuszony do pracy w Obozie Janowskim i lakierni przy lotnisku w Skniłowie. Tońka zaopatrzona w aryjskie papiery utrzymywała jeszcze przez jakiś czas kontakt z Jonaszem, ale ich rozstanie okazało się ostateczne. Stern uciekł z transportu do obozu w Bełżcu, a potem, prawdopodobnie w dniu likwidacji lwowskiego getta (16.08.1943), został ponownie pojmany w celu rozstrzelania. Gdy znalazł się w rowie, kula oprawców chybiła, zaś przed oczami artysty przewijały się przez dziesięć godzin obrazy konających współwięźniów. „Marks mówił, że filozofowie różnie świat interpretowali, a chodzi właśnie o to, żeby go zmienić. Engels głosił, że wolność – to być wolnym od głodu, od nędzy. Ja idę dalej: trzeba być wolnym od przesądów. A sztuka – może zmienić tylko psychikę ludzką. Wzbogacić ją. Czynić ludzi bardziej refleksyjnymi. Zmianę świata zostawiam politykom. Ja widziałem już jego koniec. Wtedy we Lwowie” – wyznał po latach („Sztuka manifestacją życia”. Z Jonaszem Sternem rozmawiała Elżbieta Dzikowska, „Radar” 1986, nr 4, s. 11–12). Kompozycje z użyciem zwierzęcych kości, zapoczątkowane kolażem Dół (1964), są dosłowną martwą naturą, ale i namysłem nad możliwością re-kreacji w dziele sztuki.
Szymon Piotr Kubiak